niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 6 "Krew"



-"Dzisiejszej nocy po ulicach Londynu biegała dziewczyna, była ubrudzona krwią. Tego samego wieczora zginęła Amber Pitters, prowadzone jest śledztwo w tej sprawie..."-

przeczytał Brad z dzisiejszej gazety. Prawie się zakrztusiłam herbatą.
-To dziewczyna z mojej szkoły! Kto mógłby ją zabić?-Amber była zawsze ułożona, oceny zawsze najlepsze, była takim pedancikiem. Chodziłam z nią do klasy.
-Ciekawe co na to szkoła.-szepnął. Rozbolał mnie brzuch, kurde co jest w tej herbacie? Pobiegłam na górę, do najbliższej łazienki. Nachyliłam się nad muszlą i zwymiotowałam. Zamknęłam oczy, wytarłam glutowatą ciecz z brody.
-Shela, co... to?-zapytał jąkając się. Spojrzałam na rękę, spływała po niej krew.
-Jak?-skierowałam wzrok na muszlę, cała była we krwi, którą zwymiotowałam. Brad był przerażony, na początku chciał jechać do szpitala, ale się rozmyślił.
-Coś się stało? Ktoś cię uderzył? Jesteś w ciąży? Umierasz, a może coś zjadłaś?!-wypytywał. Na każde pytanie reagowałam negatywnie.
-Brad za godzinę mam lekcję...-zaczęłam wywodzić.
-Zostajesz dzisiaj w domu,zaraz zadzwonię do nauczyciela.-
-Ale...-chwyciłam się za brzuch.
-Żadnego ale, tylko chodź.-pociągnął mnie za nadgarstek, do salonu. Usiadłam na kanapie poprzednio zawijając się w kocyk w misie.
-Okej, ja muszę iść do pracy... Załatwię ci niańkę.-spojrzał na telefon. Napisał kilka zdań, poprzesuwał palcem po ekranie.
-Za piętnaście minut powinna przyjść twoja niania. Papa!-pomachał mi i wyszedł.

~*~

Znowu rozbolał mnie brzuch. Szybko pobiegłam na górę by zwrócić prawdopodobnie krew... Usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Brad mówił, że ma przyjść ktoś do "niańczenia" mnie.
-Shela?!-usłyszałam znajomy głos. Nie odpowiedziałam, tylko zwróciłam czerwoną ciecz do ubikacji.
-Shela!- znowu krzyk tej osoby. Oparłam się o toaletę. Do łazienki wszedł Li.
-Myślałem, że cię nie znajdę...-powiedział, ale przerwał, bo jego twarz wyrażała przestraszenie. Podszedł  powoli siadając na przeciwko.
-Czy to jest...-zawahał się.
-Tak... Liam, to jest krew.-dopowiedziałam.
-Przejdziemy przez to razem, obiecuję..-szepnął oplatając palcami moją dłoń...

~*~

Tydzień... Minął tydzień od dnia, w którym została zabita Amber Pitters, nie odnaleźli sprawcy, całe Groow Street jest zaniepokojone, cały czas rzygam krwią. Brad umawia się z jakąś Mercedes, nasz ukochany Zayn jednak woli chłopców, bo widziałam go ostatnio z tym sprzedawcą, który sprzedał nam te ładne sukienki. Wszystko się pozmieniało...

~*~



Siedzący obok mnie Harry cicho oglądał telewizję.
-Co oglądasz?-zapytałam.
-Nie wiem.-powiedział.
-Tydzień temu Amber Pitters, została brutalnie zamordowana. Jak się później okazało dziwnym sposobem nie miała w swoim organizmie ani grama krwi. Tak samo jak dwie inne ofiary, znalezione w tym tygodniu Thomas Bit i Ronald Stick. Wszystkie ofiary chodzą do szkoły im. Leopolda II.-
-Z Liamem też chodzicie do ich klasy...-powiedział Hazz.
-Gdzie on jest?-zapytałam. Wskazał kuchnię.
-Rozmawia przez telefon...-

~*~

-Nie obchodzi mnie to! Masz zostawić ją w spokoju, inaczej ja tam przyjdę i gołą ręką wyrwę ci ten twój pieprzony dar!-zdenerwowany Liam mówił do rozmówcy. Przestraszyłam się, nigdy tak nie mówił, nawet wtedy gdy ktoś go denerwował.
-Pamiętaj masz czterdzieści osiem godzin, przyjadę z nią tam, a ty z niej to coś zdejmiesz!- rozłączył się
-Kto to był?-zapytałam. Szatyn odwrócił się, wokół jego oczu były dziwne obwódki, a same jego oczy były mocno żółte.
-Shela... To był stary kolega...-speszył się, co przywróciło jego oczom naturalny kolor.
-To nie brzmiało jakbyś rozmawiał z kolegą.-

--------------------------------------------------------------------
No hejoł, mam nadzieję, że was nie zawiodłam :) Zapraszam do zakładki bohaterowie i Liczę na komcie ♥

#Katie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz